Jest ich na świecie niezliczona ilość, ale dzisiaj scenę oddam wyłącznie trzem. Dlaczego akurat im? Bo każdy ma kompletnie odmienną historię wpisaną w najważniejsze wydarzenia XX wieku. I każdy jest rozpoznawalnym dziś przez miliony ludzi znakiem popkultury.

3 PLAKATY, KTÓRE STAŁY SIĘ SŁAWNE …

Dawno, dawno temu…

Europa jest właśnie po kolejnej wielkiej wojnie ówczesnych potęg. Pod koniec XIX wieku część europejskich krajów przeżywa okres rozkwitu i spokoju. Postęp techniczny trwa: wynaleziono już telefon, samochód, samolot. Życie staje się łatwiejsze, a życie kulturalne wkrótce osiąga niedościgniony poziom, zwłaszcza we Francji. Trwa jeden z najciekawszych okresów w sztuce – Belle Époque. Jednak te 40 lat względnego spokoju i dobrobytu wkrótce mają się skończyć, bo na horyzoncie widać już I wojnę światową.

Co robi plakat?

Plakat ma za sobą prawie 500 lat rozwoju i od końca XIX wieku jest już uznaną i chętnie wykorzystywaną do promocji dziedziną sztuki. W Polsce pozostającej wciąż pod zaborami zajmują się nim najwybitniejsi artyści Młodej Polski jak Stanisław Wyspiański, Józef Mehoffer czy Jacek Malczewski. Stolicą sztuki jest Kraków, a dominującym nurtem ludowa stylistyka pełna patosu i symboliki. We Francji triumfy święci artysta-symbol paryskiej bohemy Henri de Toulouse-Lautrec. Wykonuje jedne z najbardziej znanych i najpiękniejszych plakatów w historii, tworząc dla słynnego kabaretu Moulin Rouge. Bohaterkami, muzami i modelkami Lautreca są tancerki kabaretowe. To właśnie on usamodzielnił plakat jako odrębny gatunek sztuki i trwale połączył artyzm z wymogami reklamy.

Jest ich na świecie niezliczona ilość, ale dzisiaj scenę oddam wyłącznie trzem. Dlaczego akurat im? Bo każdy ma kompletnie odmienną historię wpisaną w najważniejsze wydarzenia XX wieku. I każdy jest rozpoznawalnym dziś przez miliony ludzi znakiem popkultury.

3 PLAKATY, KTÓRE STAŁY SIĘ SŁAWNE

Dawno, dawno temu…

Europa jest właśnie po kolejnej wielkiej wojnie ówczesnych potęg. Pod koniec XIX wieku część europejskich krajów przeżywa okres rozkwitu i spokoju. Postęp techniczny trwa: wynaleziono już telefon, samochód, samolot. Życie staje się łatwiejsze, a życie kulturalne wkrótce osiąga niedościgniony poziom, zwłaszcza we Francji. Trwa jeden z najciekawszych okresów w sztuce – Belle Époque. Jednak te 40 lat względnego spokoju i dobrobytu wkrótce mają się skończyć, bo na horyzoncie widać już I wojnę światową.

Co robi plakat?

Plakat ma za sobą prawie 500 lat rozwoju i od końca XIX wieku jest już uznaną i chętnie wykorzystywaną do promocji dziedziną sztuki. W Polsce pozostającej wciąż pod zaborami zajmują się nim najwybitniejsi artyści Młodej Polski jak Stanisław Wyspiański, Józef Mehoffer czy Jacek Malczewski. Stolicą sztuki jest Kraków, a dominującym nurtem ludowa stylistyka pełna patosu i symboliki. We Francji triumfy święci artysta-symbol paryskiej bohemy Henri de Toulouse-Lautrec. Wykonuje jedne z najbardziej znanych i najpiękniejszych plakatów w historii, tworząc dla słynnego kabaretu Moulin Rouge. Bohaterkami, muzami i modelkami Lautreca są tancerki kabaretowe. To właśnie on usamodzielnił plakat jako odrębny gatunek sztuki i trwale połączył artyzm z wymogami reklamy.

Lord Kitchener i wujek Sam wzywają…

W 1914 roku wybuchła I wojna światowa. Plakat był masowo wykorzystywany już nie tylko do reklamy usług czy wydarzeń, ale do propagandy, agitacji i informowania społeczeństwa o tym, co czas wojenny ze sobą niósł.

W 1914 roku w Wielkiej Brytanii ministrem wojny był lord Horatio Kitchener. Wcześniej walczył w Sudanie, pod Omdurmanem, dowodził też siłami brytyjskimi w II wojnie burskiej. Był powszechnie szanowany w Zjednoczonym Królestwie, przewidywał, że wojna w Europie może potrwać kilka lat. Zorganizował szybką rozbudowę armii, sam zginął wskutek zatopienia przez niemiecką minę krążownika pancernego HMS Hampshire.

To właśnie ten człowiek stał się bohaterem wyjątkowego plakatu, który nigdy nie był plakatem. Rysunek po raz pierwszy został użyty 5 września 1914 roku, miesiąc po przystąpieniu Zjednoczonego Królestwa do wojny, na okładce popularnego magazynu „London Opinion”, tuż obok oferty ubezpieczeń i zdjęć za szylinga. Wykonał go grafik Alfred Leete, który dodał do portretu Kitchenera rękę wskazującą na widza. Kojarzycie ten motyw? Napis pod portretem brzmiał „Chce ciebie/Wstąp do Armii Swojego Kraju/Boże, chroń Króla”. W roku 1917 obrazek został zakupiony przez Imperial War Museum i błędnie zaklasyfikowany jako plakat, a słowa zmienione na znane obecnie. Wielokrotne używanie go przez muzeum na pocztówkach i pamiątkach doprowadziło do utrwalenia tego obrazu w powszechnej świadomości jako najpopularniejszego plakatu werbunkowego Wielkiej Wojny. Siła „plakatu” i charyzma lorda Kitchenera były tak wielkie, że Stany Zjednoczone i Związek Radziecki zaczęły się wzorować na tej grafice.

I tak w 1917 roku powstał jeszcze słynniejszy plakat „I Want YOU for US Army” autorstwa Jamesa M. Flagga. Flagg tworzył ilustracje do magazynów już jako 12-latek, a na początku XX wieku był jednym z czołowych amerykańskich ilustratorów. W czasie I wojny światowej stworzył na zlecenie rządu 46 plakatów, w tym słynny plakat z Wujem Samem wzywającym do wstępowania do armii. Plakat ten był także używany w okresie II wojny światowej. Co ciekawe, plastyk wykorzystał własny autoportret jako twarz Wuja Sama. I to właśnie amerykańska wersja brytyjskiego oryginału na stałe weszła do popkultury światowej. Przez dziesięciolecia motyw wycelowanego w widza palca niekoniecznie Wuja Sama był obecny na kubkach, pocztówkach, w kampaniach, na znaczkach, banerach i w memach. Imitujące plakat z Kitchenerem różnorodne postacie z wyciągniętą ręką miały twarze Brada Pitta, Gandalfa, kościotrupa, Lorda Vadera czy Jokera. Do dziś ten pomysł się sprawdza mimo, że ma ponad 100 lat. Wciąż zachęca, czasem bawi, przykuwa uwagę, mobilizuje – choć po tylu latach w zupełnie innych realiach i do kompletnie innych aktywności. Przyjął się, rozpowszechnił, ewoluował, dopasował się i rozwija się dalej. A Wujek Sam dla wielu już na zawsze będzie miał twarz Flagga 🙂

Lord Kitchener i wujek Sam wzywają…

W 1914 roku wybuchła I wojna światowa. Plakat był masowo wykorzystywany już nie tylko do reklamy usług czy wydarzeń, ale do propagandy, agitacji i informowania społeczeństwa o tym, co czas wojenny ze sobą niósł.

W 1914 roku w Wielkiej Brytanii ministrem wojny był lord Horatio Kitchener. Wcześniej walczył w Sudanie, pod Omdurmanem, dowodził też siłami brytyjskimi w II wojnie burskiej. Był powszechnie szanowany w Zjednoczonym Królestwie, przewidywał, że wojna w Europie może potrwać kilka lat. Zorganizował szybką rozbudowę armii, sam zginął wskutek zatopienia przez niemiecką minę krążownika pancernego HMS Hampshire.

To właśnie ten człowiek stał się bohaterem wyjątkowego plakatu, który nigdy nie był plakatem. Rysunek po raz pierwszy został użyty 5 września 1914 roku, miesiąc po przystąpieniu Zjednoczonego Królestwa do wojny, na okładce popularnego magazynu „London Opinion”, tuż obok oferty ubezpieczeń i zdjęć za szylinga. Wykonał go grafik Alfred Leete, który dodał do portretu Kitchenera rękę wskazującą na widza. Kojarzycie ten motyw? Napis pod portretem brzmiał „Chce ciebie/Wstąp do Armii Swojego Kraju/Boże, chroń Króla”. W roku 1917 obrazek został zakupiony przez Imperial War Museum i błędnie zaklasyfikowany jako plakat, a słowa zmienione na znane obecnie. Wielokrotne używanie go przez muzeum na pocztówkach i pamiątkach doprowadziło do utrwalenia tego obrazu w powszechnej świadomości jako najpopularniejszego plakatu werbunkowego Wielkiej Wojny. Siła „plakatu” i charyzma lorda Kitchenera były tak wielkie, że Stany Zjednoczone i Związek Radziecki zaczęły się wzorować na tej grafice.

I tak w 1917 roku powstał jeszcze słynniejszy plakat „I Want YOU for US Army” autorstwa Jamesa M. Flagga. Flagg tworzył ilustracje do magazynów już jako 12-latek, a na początku XX wieku był jednym z czołowych amerykańskich ilustratorów. W czasie I wojny światowej stworzył na zlecenie rządu 46 plakatów, w tym słynny plakat z Wujem Samem wzywającym do wstępowania do armii. Plakat ten był także używany w okresie II wojny światowej. Co ciekawe, plastyk wykorzystał własny autoportret jako twarz Wuja Sama. I to właśnie amerykańska wersja brytyjskiego oryginału na stałe weszła do popkultury światowej. Przez dziesięciolecia motyw wycelowanego w widza palca niekoniecznie Wuja Sama był obecny na kubkach, pocztówkach, w kampaniach, na znaczkach, banerach i w memach. Imitujące plakat z Kitchenerem różnorodne postacie z wyciągniętą ręką miały twarze Brada Pitta, Gandalfa, kościotrupa, Lorda Vadera czy Jokera. Do dziś ten pomysł się sprawdza mimo, że ma ponad 100 lat. Wciąż zachęca, czasem bawi, przykuwa uwagę, mobilizuje – choć po tylu latach w zupełnie innych realiach i do kompletnie innych aktywności. Przyjął się, rozpowszechnił, ewoluował, dopasował się i rozwija się dalej. A Wujek Sam dla wielu już na zawsze będzie miał twarz Flagga 🙂

Keep Calm and…

Zupełnie inną historię ma słynne dziś hasło funkcjonujące jako mem „Keep Calm and…”. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że liczy góra kilka lat. Okazuje się jednak, że to 81-letni staruszek. I podobnie jak plakat z lordem Kitchenerem, również pochodzi z Wielkiej Brytanii.

Plakat „Keep Calm and Carry On” został zaprojektowany przez brytyjskie Ministerstwo Informacji w 1939 roku i miał podtrzymywać obywateli na duchu podczas II wojny światowej. Przedstawiał zapisane białymi literami słowa umieszczone pod białą koroną Tudorów na czerwonym tle – korona symbolizowała, że są one przesłaniem króla Jerzego VI. Plakat miał być rozprowadzany w celu wzmocnienia morale w przypadku masowego bombardowania dużych miast, czego powszechnie oczekiwano w ciągu kilku godzin od wybuchu wojny.

Plakat był ostatnim z serii trzech i jedynym, który nie trafił ostatecznie do obiegu mimo, że wydrukowano go w różnych rozmiarach w prawie 2 500 000 kopii. Naród krytykował koszty kampanii agitacyjnej i jej protekcjonalność, a historyczka wzornictwa Susannah Walker uważa kampanię za „głośną porażkę” i odzwierciedlenie błędnego osądu władz odnośnie nastrojów w narodzie. Jednym słowem finansowa przesada i społeczna klapa.

Wojna się skończyła, dziesięciolecia, monarchowie i świat zmieniały się, aż w końcu nastał rok 2000. Wtedy właśnie po 60 latach właściciele antykwariatu w Alnwick w północno-wschodniej Anglii przeglądając pudełko używanych książek kupionych na aukcji odkryli jeden z oryginalnych plakatów „Keep Calm and Carry On”. Para oprawiła go i zawiesiła przy kasie. Szybko wzbudził tak duże zainteresowanie, że zaczęli produkować i sprzedawać kopie. Inne firmy poszły w ich ślady, a projekt szybko zaczął być wykorzystywany jako motyw dla szerokiej gamy produktów. Zdobył ogromną popularność i rozpoczęto jego reprodukcję dla celów komercyjnych. Slogan zaczęto powszechnie umieszczać na ścierkach, ręcznikach, kubkach, koszulkach, w reklamach oraz różnej wymowy kampaniach. Parafrazowany, imitowany i parodiowany na wiele sposobów stał się w końcu internetowym memem. Współcześnie slogan jest znany i wciąż popularny na całym świecie, choć jego wymowa jest często banalizowana. Z plakatu mającego podnieść na duchu zaatakowany brytyjski naród stał się produktem używanym w sposób masowy i dowolny. Powszechnie jest kojarzona nie tylko charakterystyczna czerwono-biała grafika, ale i napis, który stał się niemal rodzajem mantry. Zatem keep calm i czytajcie dalej 😉

Keep Calm and…

Zupełnie inną historię ma słynne dziś hasło funkcjonujące jako mem „Keep Calm and…”. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że liczy góra kilka lat. Okazuje się jednak, że to 81-letni staruszek. I podobnie jak plakat z lordem Kitchenerem, również pochodzi z Wielkiej Brytanii.

Plakat „Keep Calm and Carry On” został zaprojektowany przez brytyjskie Ministerstwo Informacji w 1939 roku i miał podtrzymywać obywateli na duchu podczas II wojny światowej. Przedstawiał zapisane białymi literami słowa umieszczone pod białą koroną Tudorów na czerwonym tle – korona symbolizowała, że są one przesłaniem króla Jerzego VI. Plakat miał być rozprowadzany w celu wzmocnienia morale w przypadku masowego bombardowania dużych miast, czego powszechnie oczekiwano w ciągu kilku godzin od wybuchu wojny.

Plakat był ostatnim z serii trzech i jedynym, który nie trafił ostatecznie do obiegu mimo, że wydrukowano go w różnych rozmiarach w prawie 2 500 000 kopii. Naród krytykował koszty kampanii agitacyjnej i jej protekcjonalność, a historyczka wzornictwa Susannah Walker uważa kampanię za „głośną porażkę” i odzwierciedlenie błędnego osądu władz odnośnie nastrojów w narodzie. Jednym słowem finansowa przesada i społeczna klapa.

Wojna się skończyła, dziesięciolecia, monarchowie i świat zmieniały się, aż w końcu nastał rok 2000. Wtedy właśnie po 60 latach właściciele antykwariatu w Alnwick w północno-wschodniej Anglii przeglądając pudełko używanych książek kupionych na aukcji odkryli jeden z oryginalnych plakatów „Keep Calm and Carry On”. Para oprawiła go i zawiesiła przy kasie. Szybko wzbudził tak duże zainteresowanie, że zaczęli produkować i sprzedawać kopie. Inne firmy poszły w ich ślady, a projekt szybko zaczął być wykorzystywany jako motyw dla szerokiej gamy produktów. Zdobył ogromną popularność i rozpoczęto jego reprodukcję dla celów komercyjnych. Slogan zaczęto powszechnie umieszczać na ścierkach, ręcznikach, kubkach, koszulkach, w reklamach oraz różnej wymowy kampaniach. Parafrazowany, imitowany i parodiowany na wiele sposobów stał się w końcu internetowym memem. Współcześnie slogan jest znany i wciąż popularny na całym świecie, choć jego wymowa jest często banalizowana. Z plakatu mającego podnieść na duchu zaatakowany brytyjski naród stał się produktem używanym w sposób masowy i dowolny. Powszechnie jest kojarzona nie tylko charakterystyczna czerwono-biała grafika, ale i napis, który stał się niemal rodzajem mantry. Zatem keep calm i czytajcie dalej 😉

W samo południe 4 czerwca

Ostatni plakat przenosi nas do Polski sprzed 30 lat. Jest rok 1989. Zakończyły się właśnie obrady Okrągłego Stołu, na 4 czerwca wyznaczono datę pierwszych częściowo wolnych wyborów parlamentarnych. Student trzeciego roku grafiki warszawskiej ASP Tomasz Sarnecki postanowił przygotować z tej okazji projekt okolicznościowego plakatu. Tak powstaje „W samo południe”.

Centralną postacią plakatu jest Gary Cooper, gwiazda z amerykańskiego westernu „W samo południe”, z plakietką Solidarności na piersi i kartą do głosowania w dłoni.

30 lat temu plakat nie miał łatwego startu. Autor próbował bezskutecznie zainteresować swoją pracą szereg osób z kręgu opozycji. Nikt nie chciał przekazać pracy do druku, bo podobno była zbyt konfrontacyjna i jednoznaczna. Wreszcie dziennikarka Polskiego Radia Janina Jankowska skierowała Sarneckiego do Henryka Wujca, który podpisał z młodym twórcą umowę o dzieło. Na jej mocy zrzekł się wynagrodzenia „na rzecz opozycyjnej kampanii wyborczej”. W efekcie za swoje najsłynniejsze, najbardziej uznane i najczęściej powielane dzieło artysta nie otrzymał żadnego honorarium. Litografia 23-latka dziś jest symbolem pierwszych wolnych wyborów w Polsce w 1989 roku.

Sarneckiego najczęściej pytano, dlaczego akurat Gary Cooper? Przed laty opowiadał, że poszukiwał uniwersalnego bohatera, rozpoznawalnego na świecie, a nie tylko w kraju. Wybrał szeryfa Willa Kane′a, głównego bohatera westernu Freda Zinnemanna z 1952 r., którego zagrał właśnie Gary Cooper. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Sarnecki mówił:„To był wynik poszukiwań. Szukałem bohatera, takiego »jedynego sprawiedliwego«, który poprzez swój wspaniały, szlachetny, nieskazitelny wizerunek byłby w stanie udźwignąć ciężar ponad miarę jednego człowieka. Idealnym rozwiązaniem było znalezienie kogoś powszechnie znanego, lecz nie obarczonego odium naszych czasów, większej lub mniejszej polityki. Dlatego nie zdecydowałem się na wizerunek Jana Pawła II czy Lecha Wałęsy, ale właśnie Gary′ego Coopera”. Po latach tłumaczył, że hollywoodzki bohater przypominał mu znanego tylko z fotografii dziadka, który zginął w kampanii wrześniowej. Twórca dodawał, że dostrzegł uderzające podobieństwo sylwetek Coopera i Janusza Sarneckiego, co ciekawe, urodzonych w tym samym 1901 r.

Powstało wiele innych prac podczas wydarzeń sprzed 30 lat, ale to praca 23-letniego studenta ASP przeszła do historii.

W 1999 r. zakwalifikowała się na wystawę „100 najważniejszych plakatów XX wieku” w Victoria & Albert Museum w Londynie. W tym samym roku ówczesny minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek przemawiał w amerykańskim mieście Independence z okazji wejścia Polski do NATO: „Dla Biblioteki im. Prezydenta Harry’ego Trumana przywieźliśmy z Polski kilka pamiątek naszej drogi ku wolności. Wśród nich plakat wyborczy z 1989 r. z wizerunkiem Gary’ego Coopera z filmu »W samo południe«. Pomógł nam wygrać. Dla Polaków samo południe stało się dziś”.

Trudno zliczyć, ile razy plakat Sarneckiego był reprodukowany, przerabiany i modyfikowany. Pokazywano go na całym świecie i w najlepszych galeriach. W 2009 r. z okazji 20-lecia wyborów 4 czerwca plakat zawisł w centrum Berlina w swej największej jak dotąd wersji: 66 x 17 m.

Solidarność, pierwszy niezależny związek zawodowy w zdominowanym przez Związek Radziecki bloku wschodnim, okazał się siłą, która obaliła w Polsce monopartyjny komunizm i pchnęła kraj ku współczesnej demokracji. Plakat „W samo południe” jak żaden inny przeniknął do świadomości naszego społeczeństwa. Na swój sposób stał się legendą i częścią historii świata oraz sztuki, a Gary Cooper najbardziej „polskim” szeryfem ever 😉

W samo południe 4 czerwca

Ostatni plakat przenosi nas do Polski sprzed 30 lat. Jest rok 1989. Zakończyły się właśnie obrady Okrągłego Stołu, na 4 czerwca wyznaczono datę pierwszych częściowo wolnych wyborów parlamentarnych. Student trzeciego roku grafiki warszawskiej ASP Tomasz Sarnecki postanowił przygotować z tej okazji projekt okolicznościowego plakatu. Tak powstaje „W samo południe”.

Centralną postacią plakatu jest Gary Cooper, gwiazda z amerykańskiego westernu „W samo południe”, z plakietką Solidarności na piersi i kartą do głosowania w dłoni.

30 lat temu plakat nie miał łatwego startu. Autor próbował bezskutecznie zainteresować swoją pracą szereg osób z kręgu opozycji. Nikt nie chciał przekazać pracy do druku, bo podobno była zbyt konfrontacyjna i jednoznaczna. Wreszcie dziennikarka Polskiego Radia Janina Jankowska skierowała Sarneckiego do Henryka Wujca, który podpisał z młodym twórcą umowę o dzieło. Na jej mocy zrzekł się wynagrodzenia „na rzecz opozycyjnej kampanii wyborczej”. W efekcie za swoje najsłynniejsze, najbardziej uznane i najczęściej powielane dzieło artysta nie otrzymał żadnego honorarium. Litografia 23-latka dziś jest symbolem pierwszych wolnych wyborów w Polsce w 1989 roku.

Sarneckiego najczęściej pytano, dlaczego akurat Gary Cooper? Przed laty opowiadał, że poszukiwał uniwersalnego bohatera, rozpoznawalnego na świecie, a nie tylko w kraju. Wybrał szeryfa Willa Kane′a, głównego bohatera westernu Freda Zinnemanna z 1952 r., którego zagrał właśnie Gary Cooper. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Sarnecki mówił:„To był wynik poszukiwań. Szukałem bohatera, takiego »jedynego sprawiedliwego«, który poprzez swój wspaniały, szlachetny, nieskazitelny wizerunek byłby w stanie udźwignąć ciężar ponad miarę jednego człowieka. Idealnym rozwiązaniem było znalezienie kogoś powszechnie znanego, lecz nie obarczonego odium naszych czasów, większej lub mniejszej polityki. Dlatego nie zdecydowałem się na wizerunek Jana Pawła II czy Lecha Wałęsy, ale właśnie Gary′ego Coopera”. Po latach tłumaczył, że hollywoodzki bohater przypominał mu znanego tylko z fotografii dziadka, który zginął w kampanii wrześniowej. Twórca dodawał, że dostrzegł uderzające podobieństwo sylwetek Coopera i Janusza Sarneckiego, co ciekawe, urodzonych w tym samym 1901 r.

Powstało wiele innych prac podczas wydarzeń sprzed 30 lat, ale to praca 23-letniego studenta ASP przeszła do historii.

W 1999 r. zakwalifikowała się na wystawę „100 najważniejszych plakatów XX wieku” w Victoria & Albert Museum w Londynie. W tym samym roku ówczesny minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek przemawiał w amerykańskim mieście Independence z okazji wejścia Polski do NATO: „Dla Biblioteki im. Prezydenta Harry’ego Trumana przywieźliśmy z Polski kilka pamiątek naszej drogi ku wolności. Wśród nich plakat wyborczy z 1989 r. z wizerunkiem Gary’ego Coopera z filmu »W samo południe«. Pomógł nam wygrać. Dla Polaków samo południe stało się dziś”.

Trudno zliczyć, ile razy plakat Sarneckiego był reprodukowany, przerabiany i modyfikowany. Pokazywano go na całym świecie i w najlepszych galeriach. W 2009 r. z okazji 20-lecia wyborów 4 czerwca plakat zawisł w centrum Berlina w swej największej jak dotąd wersji: 66 x 17 m.

Solidarność, pierwszy niezależny związek zawodowy w zdominowanym przez Związek Radziecki bloku wschodnim, okazał się siłą, która obaliła w Polsce monopartyjny komunizm i pchnęła kraj ku współczesnej demokracji. Plakat „W samo południe” jak żaden inny przeniknął do świadomości naszego społeczeństwa. Na swój sposób stał się legendą i częścią historii świata oraz sztuki, a Gary Cooper najbardziej „polskim” szeryfem ever 😉

Małe, ale mocarne

Nie są duże, drukuje się je na nietrwałym papierze, a mimo to potrafią nie tylko przetrwać wojenne zawieruchy, ale i zyskać drugie i trzecie życie nawet wiele dziesięcioleci po swoim powstaniu. Te najlepsze są wielokrotnie i w najróżniejszy sposób reinterpretowane, jakby nie były w stanie zatracić swojej ponadczasowości. Odkrywają je kolejne pokolenia, transformując na miarę swoich potrzeb. Dobra sztuka zawsze się obroni? Prawda czasu, prawda plakatu?

Pozdrawiam czerwcowo 🙂

Kaśka

Małe, ale mocarne

Nie są duże, drukuje się je na nietrwałym papierze, a mimo to potrafią nie tylko przetrwać wojenne zawieruchy, ale i zyskać drugie i trzecie życie nawet wiele dziesięcioleci po swoim powstaniu. Te najlepsze są wielokrotnie i w najróżniejszy sposób reinterpretowane, jakby nie były w stanie zatracić swojej ponadczasowości. Odkrywają je kolejne pokolenia, transformując na miarę swoich potrzeb. Dobra sztuka zawsze się obroni? Prawda czasu, prawda plakatu?

Pozdrawiam czerwcowo 🙂

Kaśka